czwartek, 6 listopada 2014

"Wielki Dzień"

 W końcu rozdział jejMiłego czytania. :)

   Wszyscy już wiedzą o mojej ciąży. Niestety nie mogę latać na mojej Wichurce. Czkawka przez ostatnie 4 dni przychodził codziennie rano przed pracą,  żeby ze mną pogadać.

   Dzisiaj jest dzień ślubu wszyscy starają się mi dogodzić. Moja mama pomaga mi ułożyć fryzurę. Poruszyła temat dziecka:
- Córeczko, już wiesz jak nazwiesz małego?
- Razem z Czkawką myślałam nad imieniem Thyra dla dziewczynki, a Ivar dla chłopczyka.
- Dobry wybór. - mama uśmiechnęła się. - Chciałabym, żeby to była dziewczynka.
- Ja też mamo, ale Czkawka chce chłopczyka.  - zaśmiałyśmy się.

PERSPEKTYWA CZKAWKI

Cały czas jestem  pod denerwowany. Jestem ciekawy jak czuje się Astrid.  Martwię się czy ślub wyjdzie zgodnie z planem. Nie wiem czy odwołać biesiadę, bo Astriś musi wypoczywać w jej stanie. Cały czas chodzę po pokoju myśląc o tym. Mama zaczęła mnie uspokajać:
- Synku przestań tak chodzić. Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęła się.
- Mamo ja wiem,  tylko mam odwołać biesiadę?
- Dlaczego masz ją odwołać?
- No, bo Astrid jest w ciąży i potrzebuje spokoju.
-Oj nie przesadzaj. Da sobie radę. Ja wiem jak to jest z ciążą. Nie musisz tego odwoływać.
- Dobrze, w sumie masz rację.
- Okej. Sprawa załatwiona, a teraz idź na ślub, bo się spóźnisz.

PERSPEKTYWA ASTRID

   Byłam na miejscu godzinę przed uroczystością. Zaczyna się za 15 minut, a Czkawki jeszcze nie ma. Zaczynam się martwić. Wkrótce zauważyłam mojego ukochanego. Kiedy podszedł pocałował mnie. Zaczęłam mu robić wyrzuty:
- Czemu tak późno przyszedłeś?!
- Musiałem jeszcze nakarmić Szczerbatka. Nie gniewaj się, nie powinnaś...
- Wiem, przepraszam. - przerwałam mu - To przez tą ciążę.
-Hej,  maleńka! - usłyszałam Sączysmarka. Jeszcze mu nie przeszło... - Na pewno dobrze wybrałaś? Możesz jeszcze się wycofać. Hehe.
- Tak, na pewno.
- No, dobrze i tak będę miał nową dziewczynę.
- Chyba śnisz! - przyszła Szpadka - Jesteś obleśny.
- Och, jak ja ją kocham... - szepnął Sączysmark. Zaczęliśmy się śmiać. Nagle zrobiło mi się słabo. Zaczęłam upadać , ale Czkawka mnie złapał.
- Kochanie wszystko w porządku?
- Tak tylko ... - Nie dokończyłam, bo   zemdlałam. Nie pamiętam co działo się  mną potem...

Dziękuję za przeczytanie rozdziału. :)  Przepraszam za nie dodawanie postów , ale nie miałam czasu. :( 

wtorek, 21 października 2014

"Wyznanie"

 Oczekiwany rozdział! Miłego czytania :)

  Znowu wróciliśmy późno. Czkawka odprowadził mnie pod dom. Byłam bardzo zmęczona, ale musiałam mu to powiedzieć.

  To była okazja do zrobienia tego.
- No to dobranoc kochanie.. Jutro tak jak zawsze? - spytał mój chłopak.
- Tak, jasne...
- To ja już może pój... - przerwałam mu.
- Czekaj! Muszę ci coś powiedzieć.
- Co się dzieje? Jesteś chora?
- Jeżeli to można nazwać chorobą...
- No mów kochanie, bo się niecierpliwię.
- Okej... Słuchaj, jestem w ciąży...
- Co?! Naprawdę?! To wspaniale! - Czkawka objął mnie i przytulił. Potem szepnął:
- Obiecuje, że zaopiekuje się nim najlepiej jak umiem...
- ... lub nią. - zaśmialiśmy się.
- To teraz musisz się oszczędzać. Jutro przyjdę do ciebie z rana i zaopiekuję się tobą. Nie idziesz jutro do Twierdzy.
- Ale kochanie, ja muszę ci pomóc.
- Poradzę sobie. - uśmiechnął się. Ten jego uśmiech. :* - A teraz idź już spać. Musisz wypocząć.

  Posłuchałam go i weszłam do domu. Po wejściu poczułam się niedobrze i musiałam iść do toalety. Już sobie wyobrażam jak ślęczę nad tym dzieckiem i się nim opiekuję. Po zjedzeniu kolacji i prysznicu, położyłam się. Myślałam nad imionami dla dziecka. Zasnęłam po krótkiej chwili.

  W nocy nie spałam. Rano obudził mnie spokojny głos mojego ukochanego:
-  Kochanie... Wstawaj... - szeptał mi do ucha. Przeciągnęłam się. - No dalej śpioszku...
- Jeszcze pięć minut...
Trochę minęło zanim wstałam. Gdy to zrobiłam poruszyłam temat imion dla dziecka:
- Czkawkuś. Może pomyślimy nad imieniem dla dziecka.
- Już teraz? Dopiero się dowiedzieliśmy. Nawet nie wiemy czy to ona czy on.
- Ale warto mieć na zapas. - i w tym momencie poczułam się nie dobrze. Poszłam do toalety. Mój chłopak oczywiście się martwi i spytał się:
- Co się dzieje?
- Nic, to tylko ciąża. - uśmiechnęłam się.
- Okej, pomyślmy nad tymi imionami. Może Hubert dla chłopczyka?
- Nie, nie pasuje mi. Jakoś tak dziwnie.
- To nie wiem. Ja już muszę iść kochanie pa. - mój narzeczony pocałował mnie.
- Cześć.

  No i zostałam sama. Było mi nudno i smutno bez Czkawki. Tak było przez cztery dni, aż do dnia ślubu...

Jakie imiona dla chłopca i dziewczynki? Wpiszcie w komach, bo ja nie wiem. :)

poniedziałek, 20 października 2014

"Stara znajoma"

Czas na 2 rozdział! Miłego czytania :)

  Razem z Czkawką wróciłam późnym wieczorem. Byłam tak zmęczona, że zjadłam szybką kolację, wzięłam krótki prysznic, poszłam do łóżka i natychmiast zasnęłam.

  Następnego dnia rano, poszłam do Czkawki tak jak się umówiliśmy, żeby lecieć do twierdzy. Zapukałam do drzwi. Znowu otworzyła mi Valka:
- Hej Astrid! Tak się cieszę, że pomogłaś mojemu synowi. - usmiechnęła się.
- Witam. Ja też się cieszę, że Czkawka zachowuje się tak jak kiedyś. - teściowa ( :D ) wpuściła mnie do środka. Osłupiałam. Przy stole w salonie siedziała jakaś dziewczyna, a Czkawka z nią rozmawiał. Zauważył mnie...

PERSPEKTYWA CZKAWKI
  Zobaczyłem jak Astrid robi się czerwona ze złości. Zacząłem ją uspokajać:
- Astrid, hejj... - pocałowałem moją dziewczynę. - To jest Elizabeth. Nasza stara znajoma. Pamiętasz jak bawiliśmy się razem? A to jest Astrid. - przedstawiłem moją ukochaną :* - Niedługo się, żenimy. Dobrze, że akurat przyjechałaś. - usiadłem przy stole, a Astriś przy mnie. Och jak ja ją kocham...
- Racja. Ja przyjechałam na tydzień. Myślałam, żeby zostać tu na stałe, ale chyba nie zostanę. - wyznała Eliza. - W Derko ( wiem wymyśliłam xd ) już ułożyłam sobie życie. Nie chcielibyście zaczynać wszystkiego od nowa nie?
- Tak. To nie miałoby sensu. - Astrid przyznała rację.
- No! - powiedziałem wstając. - Czas lecieć do pracy! Idziemy kochanie?
- Yhm.
- No to na razie Eliza! - pożegnałem znajomą.
- Pa.

PERSPEKTYWA ASTRID
  Kurczę miałam z Czkawką porozmawiać, a tu ona się zjawiła, tak znikąd! I to jeszcze przed naszym ślubem... To jakieś podejrzane. Powoli, zbliżaliśmy się do naszych smoków. Przytuliłam Wichurę i wsiadłam na nią. Czkawka zrobił tak samo ze Szczerbatkiem.

  W czasie lotu myślałam jak powiedzieć Czkawce to co mama mu wyznać. Miałam to zrobić u niego w domu, ale ona tam była... No cóż, powiem mu wieczorem albo jutro rano.

Wiecie co Astrid chce wyznać Czkawce? Piszcie! :D
Wiem, że znowu krótko, ale nie miałam zbyt dużo czasu. :p
Chyba będę wrzucała takie krótkie. :(

niedziela, 19 października 2014

"Nasz wódz Czkawka"

Zanim zacznę podam wam kilka informacji:

  • Piszę jako Astrid. Jak zmienię postać to napiszę.
  • Pogrubioną czcionką zaznaczam wypowiedzi.
  • Akcja dzieje się po JWS 2.
  • Wszystko jest tak jak w JWS 2.
  • Będę wrzucała nieregularnie.
No i to chyba tyle. :p  Miłego czytania!

  Wstałam smutna. Dawno nie widziałam Czkawki. No, w końcu jest wodzem, ma dużo zajęć. Kiedy umarł jego ojciec, posmutniał. Już nie uśmiechał się tak jak kiedyś, mniej mówił... Martwię się o niego. Postanowiłam go odwiedzić.

  Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Valka - mama Czkawki.
- Dzień dobry. - przywitała mnie Valka.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam. - Czkawka jest w domu?
- Tak. Cały czas siedzi w swoim pokoju i rozmyśla. Tylko wychodzi gdy musi. Martwię się o niego.
- Ja też. Mogę z nim porozmawiać?
- Jasne, spróbuj. Ze mną W ogóle nie chce. - Valka wpuściła mnie do środka. Szybko poszłam do pokoju Czkawki. Rzeczywiście siedział na swoim łóżku i o czymś myślał. Usiadłam obok niego.
-Hej kochanie. - pocałowałam go. - Słuchaj, martwię się o ciebie. Nie myśl ciągle o Stoiku. Myśl o przyszłości, a nie o przeszłości. - uśmiechnęłam się.
-Oh Astriś... Ja myślę o nas. Nie mam dla ciebie czasu... - powiedział Czkawka.
- Kochanie. Ja to doskonale rozumiem. Wiem, że jesteś zajęty, musisz opiekować się poddanymi i takie tam sprawy. Jak chcesz mogę ci pomóc. - pocałowałam mojego chłopaka w policzek. Uśmiechnął się.
- Och cieszę się, że przyszłaś. Pamiętaj, że za tydzień bierzemy ślub. - Czkawka przytulił mnie i pocałował. - Nie martw się wszystkim się zająłem. - mój "mąż" popatrzył na zegar. - O kurczę! Zaraz spóźnisz się do Smoczej Akademii, a ja do Twierdzy!
- O nie kochanie. - zaprzeczyłam. - Ja lecę z tobą do twierdzy i ci pomogę.
- A kto poprowadzi lekcje w SA ( Smoczej Akademii )?
- Dadzą sobie rade. - uśmiechnęłam się.
- No dobrze. To wskakuj na Wichurę i lecimy do Twierdzy.

  Cieszę się, że znowu jest mój stary, dobry Czkawkuś. Minęło około 5 minut i znaleźliśmy się przy twierdzy...

Wiem, że krótkie ale to dopiero wstęp. Mam nadzieję, że się podobało. ;)